czwartek, 19 maja 2016

Chapter 01 - Towards The Future

,,Wśród ludzi jest więcej kopii niż oryginałów."
~Pablo Picasso


  Asami Katsura nie była masochistką, ale w pewnym sensie nienawidziła samej siebie. Za bardzo przypominała matkę - jej ojciec po tragedii, która miała miejsce kilka lat wstecz, zawsze jej to powtarzał, a raczej od tamtego wypadku jej to wypominał. Dla Asami czas zatrzymał się właśnie wtedy, kiedy ujrzała na ulicy ciało zakryte folią, obok olbrzymią kałużę krwi, która już powoli zaczynała schnąć na twardym podłożu. Dopiero dwa dni później dowiedziała się, że już nigdy więcej nie zobaczy mamy. Już nigdy nie będzie mogła ujrzeć tego promiennego uśmiechu, dzięki któremu nawet całkowicie pogrążony w rozpaczy człowiek zdołałby podnieść swoje kąciki ust ku górze. Nie zdążyła się nawet pożegnać... Od tamtej pory nie chciała się już do nikogo przywiązywać na tyle mocno, by płakać po jego stracie - bo życie to jedynie przyjaźń, miłość i łzy po rozstaniu, a szczęścia nie doceniamy na tyle mocno, by w danej chwili zrozumieć, jak ciężko będzie je stracić.
  Późna zima. Mroźne wieczory, a jeszcze mroźniejsze poranki - i tak w kółko. Ta monotonność w pewnym momencie dotknie każdego, jednak w pewnym sensie jest ona dobra... Każdą minutę naszego życia możemy uczynić tą najszczęśliwszą, choćby maleńkim gestem pochodzącym z naszej strony. Ale kto by o tym pomyślał? Takie myśli przychodzą do głowy jedynie w odpowiednich momentach, a sprawdzają się w jeszcze bardziej odpowiednich chwilach.

   Postawiła dwa kroki w kierunku wejścia. Otworzyła drzwi i ku jej zdziwieniu, poczuła tak dawno zapomniany zapach - zapach róż, czerwonych. Ujrzała na stole w przedpokoju paręnaście wazonów, w których były umiejscowione bukiety tych dojrzałych kwiatów. Niebieskie oczy Asami zaczęły się szklić, a za nią stanął dorosły mężczyzna ze srogim spojrzeniem. Pan tego domu, ojciec dziewczyny i jej brata. Został wdowcem już dwa lata po ślubie i musiał poradzić sobie z dziećmi, które przyszły na świat jeszcze przed ceremonią zawarcia małżeństwa. Głęboko westchnął - Asami i Haruki dobrze znali ten wzrok, który był wpatrzony w nieskazitelnie biały sufit. Wyrażał tęsknotę, ból, ale zarazem i ciut szczęścia. Wiedzieli, że lepiej będzie, jeśli go zostawią i poszli do swoich pokoi.
   Co roku, dzień po rocznicy jej śmierci, listonosz przynosił przeróżne pocztówki, rysunki, listy, upominki (przede wszystkim czerwone róże, które tak uwielbiała) od fanów. W ten sposób podnosili na duchu całą rodzinę, okazując im wsparcie i przesyłając wieść, że nie są sami, ale tego bólu nie zmniejszy już nic... Traumatyczne przeżycia z roku 2004 na zawsze pozostaną w ich wspomnieniach.

   Prawda jest taka, że z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Zastanawiali się, jak ich życie mogłoby wyglądać, gdyby ona nie umarła. Jedynie Asami w końcu postanowiła, że chce się rozwijać i zapisała się na przesłuchania do prestiżowej szkoły muzycznej ,,Słodki Amoris". Jej potencjał muzyczny, jak i również moralny nie mógł się ot tak zmarnować. Powoli przestawała myśleć non stop o stracie tak cennej osoby, ale ojciec stale jej o tym przypominał.

    Kochała ją, co jest raczej za mało powiedziane. Kochała ją najbardziej na świecie. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, co przeżyła pięcioletnia dziewczynka po stracie najważniejszej osoby w jej życiu, poza kimś, kto przeżył coś podobnego. Zdążyła wyrosnąć na dziewczynę współczesną, sympatyczną, opiekuńczą, która nie wyróżnia się w tłumie... tak się przynajmniej wydaje. Odziedziczyła urodę po swojej matce. Są niczym dwie krople wody. Nie tylko względem wyglądu, ale i charakteru. Kiedy komuś dzieje się krzywda, musi zareagować, stanąć po stronie poszkodowanej osoby. Natomiast widok krwi ją paraliżuje. To najboleśniejsze wspomnienie, które nigdy nie opuści jej umysłu, jedynie będzie go zapełniać coraz bardziej i bardziej...

    Gdy po niecałej minucie znalazła się na drugim piętrze willi, w której zamieszkiwała wraz z ojcem i bratem, pochłonięta myślami, zderzyła się ze ścianą i upadła na zimną podłogę z hukiem. Delikatnie masując obolały punkt, momentami cicho sycząc z bólu, uchyliła wcześniej zamknięte prawe oko i po prawej stronie zobaczyła śmiejącego się z niej brata.
 - I z czego się chichrasz, kretynie! - zbulwersowana zaistniałą sytuacją, spróbowała ukryć swoje zakłopotanie.
 - Tak trudno się domyślić? - odpowiedział ironicznie, a po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju. Asami podniosła się, i usłyszała pukanie do drzwi. Zbiegła na dół, była pewna, że wie, kogo za chwilę ujrzy. Otworzyła drzwi - nie pomyliła się: był to listonosz, który trzymał w dłoniach trzy zapakowane w papier przesyłki i jeden list.
 - List dla adresata Asami Katsury, proszę podpisać - podał dziewczynie długopis, a gdy ta wyraźnym, przyjemnym dla oka pismem napisała swoje nazwisko w odpowiedniej rubryczce na kartce papieru, wyrwała mężczyźnie z dłoni pozostałe trzy paczki i krzyknęła krótkie "Do widzenia".
    Wbiegła do swojego pokoju, i z olbrzymią ekscytacją rozdarła kopertę. Wzięła głęboki oddech i po chwili wyjęła ze środka list, na który czekała od dwóch tygodni i powoli zaczęła tracić nadzieję na to, że trafi w jej ręce. Na środku tłustym pismem napisane było:
Z przyjemnością informujemy, iż siedemnastoletnia Asami Katsura została przyjęta do akademii muzycznej "Słodki Amoris". Jej pierwsze zajęcia odbędą się 24.11.2020r. [...].
Z uśmiechem odłożyła list wraz z kopertą na stolik nocny i ułożyła się na łóżku. Pogrążona w myślach, zasnęła.
  Obudziła się następnego dnia rano, wtulona w swojego pluszowego misia - choć wydaje się to dość dziecinne jak na siedemnastolatkę, nigdy się tym nie przejmowała. Spojrzała na zegarek - było już po ósmej, ale nie musiała się nigdzie spieszyć, gdyż nie chodziła do szkoły. Skończyła edukację rok temu, ze swoją guwernantką. Była bardzo wykształcona, ale postanowiła poczekać, aż trafi się szansa na studiowanie muzyki. Poszła więc na przesłuchanie do "Słodkiego Amorisa", i jak się okazało, dostała się. Spełniła jedno ze swoich największych marzeń.
  Ten poranek był bardzo przyjemny. Mimo, iż była to już dość późna jesień, przez okno wbijały się pojedyncze promienie słoneczne. Asami chwyciła więc wielką, puchową poduszkę i przyłożyła ją sobie do głowy.
  Po chwili postanowiła jednak wstać, gdyż dzisiaj miała zamiar pójść do centrum handlowego. Leniwie podniosła się do pozycji siedzącej i ujrzała swoje odbicie w lustrze wiszącym naprzeciw jej łóżka. Miała długie, sięgające za biodra czarne włosy i oczy o zbliżonym kolorze, natomiast jej blady odcień skóry idealnie komponował się z barwą włosów. Wiele dziewcząt zazdrościło jej sylwetki - miała w niej idealne wcięcie, spore piersi, nogi, które nie były ani za chude, ani za pulchne, wprost idealne. Dłonie Asami były zadbane, zaś paznokcie pomalowała kremowym lakierem z połyskiem. Mierzyła sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu.
  W końcu zdecydowała się wstać z łóżka. Zsunęła się na brzeg, postawiła nogi na bardzo zimnej podłodze, przez co dreszcz przez nią przeszedł. Wyciągnęła spod łóżka ciepłe kapcie, i delikatnie włożyła w nie stopy. Odetchnęła z ulgą i całkowicie wstała. Nigdy się nie garbiła - była wyuczona prawidłowej postawy i odpowiednich manier. Otworzyła szafę na maksymalną szerokość i zaczęła przebierać w ubraniach. Nie była chłopczycą, lubiła ładnie wyglądać, więc nigdy nie przechodziła obojętnie obok wystaw w sklepach. Mimo to, nigdy nie zasługiwała na miano typowej zakupoholiczki bądź tapeciary, ani nic z tych rzeczy.
  W końcu zdecydowała się na sięgającą do kolan, miętową sukienkę w lolicim stylu. Na klatce piersiowej miała ona białą kokardkę, zaś na wysokości bioder biały pas wiązany dookoła talii. Ogólnie rzecz biorąc, sukienka była bardzo urocza i nikt nie mógł przejść obok niej obojętnie. Do tego włożyła grube, białe, gładkie rajstopy, nie zapominając o tym, że na dworze jest dość zimno. Dokładnie rozczesała włosy i lekko podkręciła je prostownicą. Pościeliła łóżko i wyszła z pokoju.
  Gdy tylko postawiła krok za drzwi, poczuła zapach naleśników. Zbiegła na dół, gdzie już przy stole w jadalni siedział jej ojciec wraz z bratem. Cicho zasiadła przy stole, wiedząc, że za chwilę dostanie ochrzan z góry do dołu od jej ojca za spóźnienie się na śniadanie. Jednak po paru minutach, on wciąż milczał, więc postanowiła, że pierwsza zabierze głos:
- Tato, przepraszam - powiedziała cicho, oczekując reakcji, jednak jej ojciec wciąż milczał. - Czy wszystko w porządku? - spytała, patrząc na niego spod oka.
- Tak, jest nawet lepiej, niż mogłoby się wydawać - odparł. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego Haruki i Asami nie widzieli od bardzo dawna. - Myślę, że jesteście na tyle duzi, by zdać sobie sprawę z tego, że każdy ma prawo zapomnieć o przeszłości i iść dalej, prawda?
- I co w związku z tym? - do rozmowy wdarł się Haruki, który rozłożył się na krześle i skrzyżował ręce.
- Postanowiłem dać sobie drugą szansę i poznałem Lucie. Nie potrzebuję waszej akceptacji, ani tym bardziej zrozumienia, po prostu nie chcę, byście robili problemy - wstał od stołu i poszedł do swojego biura, gdzie spędzał większość swojego wolnego czasu.
  Nastolatkowie automatycznie zwiesili głowy w dół. Po policzkach Asami zaczęły spływać łzy. Właśnie obydwoje zdali sobie sprawę z tego, że ojciec jest na nich całkowicie obojętny. Dla niego mogłoby ich w ogóle nie być...
  Asami wstała i poszła do łazienki. Wypłukała szczoteczkę, nałożyła na nią pastę i zaczęła myć zęby. Po dwóch minutach intensywnego szczotkowania wypłukała jamę ustną i odłożyła również wypłukaną szczoteczkę. Położyła zaciśnięte pięści na połyskującej umywalce i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Westchnęła cicho, po czym chwyciła swoją kosmetyczkę z półki. Wyciągnęła tusz do rzęs i parę razy przejechała pędzelkiem po swoich gęsto ułożonych, czarnych, aksamitnych rzęsach. Następnie wyjęła pomadkę i za jej pomocą nawilżyła swoje usta, dzięki czemu przybrały one lekko różowy kolor i zaczęły przypominać dwie wisienki.
  Zeszła na dół, chwyciła kurtkę, założyła buty i wyszła na zewnątrz. Postanowiła, że najpierw pójdzie do butiku porozglądać się za jakimiś ubraniami. Tak też zrobiła. Zaczęła przebierać między półkami i wieszakami. Do kupienia były głównie swetry, ciepłe bluzy, narzutki, grube spodnie, dżinsy ze sztywnego materiału.. Westchnęła cicho, wyrażając swoje niezadowolenie. Z markowego sklepu powstał ciucholand. Kiedy zaczęła zbierać się do wyjścia, zauważyła schorowaną staruszkę, którą opiekował się chłopak parę lat starszy od Asami.
- Wygląda jak ona.. - wskazała palcem na Katsurę, wyraźnie nie starając się tego ukryć.
- Babciu, chodźmy już, pewnie jesteś zmęczona.. - wyprowadził starszą kobietę ze sklepu, przed czym skinął głową przed nastolatką, pragnąc przeprosić za zachowanie starszej kobiety.

  Dziewczyna kompletnie straciła humor. Wyszła ze sklepu. Zauważyła nieopodal znajdującą się ławkę, na której usiadła. Gdyby jeszcze było mało, zaczął padać śnieg z deszczem. Spojrzała swoim bluzgającym spojrzeniem na niebo, wstała i pobiegła do domu. Nie chciała szukać żadnego schronienia, gdyż wiedziała, że obecny stan pogody utrzyma się dość długo. Po drodze poślizgnęła się na lodzie, który już zdążył się mocno zmrozić, przez co prawie wywaliła się na twardą powierzchnię, jaką stanowił chodnik. Od zderzenia z gruntem uratował ją pewien chłopak, który stanowczo odbiegał swoim stylem od innych. Był jak Asami, która uwielbiała lolicie ubrania i też zawsze wyróżniała się w tłumie. Popatrzyła się wgłąb jego dwukolorowych oczu. Były.. puste. Nie było w nich chęci do życia. Sam chłopak wyglądał tak, jakby właśnie stracił coś ważnego. Wnet, niebo się rozjaśniło i deszcz wraz ze śniegiem ustał. Asami otrząsnęła się i szybko wstała.
- Dziękuję - powiedziała wyraźnie zakłopotana: nigdy nie była tak blisko jakiegokolwiek chłopaka, nawet własnego ojca.
- Na przyszłość lepiej uważaj - po tych słowach odszedł, zaś Katsura przez chwilę zdezorientowana stała w miejscu. Wydawało jej się, że skądś go zna, a raczej była tego pewna...

  Jeśli chodzi o zdarzenia z przeszłości, pamiętała tylko wypadek swojej matki. Wielką kałużę krwi i rozmazujący się obraz. Potem jest pustka. Zawsze ją to denerwowało. Chciała sobie coś przypomnieć, ale nie mogła. W tym momencie, tułała się po mieście bez celu. Pomimo niesprzyjającej pogody, nie chciała wracać do domu. Zaczęła kaszleć, kichać i zrobiła się na twarzy czerwona. Widziała podwójnie, miotała się na wszystkie strony. Parę razy zdążyła na kogoś wpaść w tym tłumie. Wszyscy pędzili w jednym kierunku, zaś jedynie Asami szła w przeciwnym. W końcu sama nie wiedziała, gdzie się znajduje...
----

wtorek, 3 maja 2016

Chapter 00 - Prolog


,,Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym."
~Jan Paweł II


    Drzewa, w których nie było widać choć krzty żywoty - łyse, ubrane w biały kożuch. Budynki, które obrósł biały puch od góry do dołu. Każda plama czerwonej substancji byłaby widoczna na tym białym podłożu - tak zwanym śniegu, który tej zimy wyjątkowo często padał, i jego ilości były wyjątkowo duże. Była to jedna z najbardziej srogich zim w Appolose Plains*, małej miejscowości położonej na obrzeżach Japonii. 
    Przez ulicę właśnie miała zamiar przejść dojrzała kobieta w podeszłym wieku, a u jej boku znacznie młodsza dziewczyna - jej córka w wieku dwudziestu siedmiu lat, obecnie żona i matka dwójki dzieci. Była ona bardzo znaną piosenkarką, uznawaną za jedną z najbardziej utalentowanych artystek bieżącego wieku. 
     Na słupie zabłysło zielone światło, oznajmujące, iż pieszy mogą przejść przez jezdnię. Zdążyła postawić około piętnaście kroków, gdy nagle zza rogu wyjechał czarny, sportowy samochód. Usłyszała ostre hamowanie, a potem... ujrzała nicość. Zmarła na miejscu... 

      Była to rocznica jej śmierci. Ten sam biały puch ponownie przykrył ziemię - zresztą, co roku się to zdarza choć raz w tym sezonie. Jednak Asami kojarzył się on jedynie z bólem, wręcz najgorszym jego znaczeniem. Ze zwieszoną ku dole głową, szła w kierunku bloku, w którym obecnie zamieszkiwała - właśnie wracała z ojcem i bratem z cmentarza. Tylko w tym miejscu mogła ,,porozmawiać" z tak cenną dla niej osobą, którą los odebrał jej tak szybko. Pozostawały tylko dwa pytania bez odpowiedzi: dlaczego ona? co ona takiego zrobiła?
      Życie nigdy jej nie oszczędzało. Po śmierci matki, jej ojciec popadł w głęboką depresję - nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje, a raczej zdążyło już stać. Obwiniał samego siebie. Zaniedbał ją, jej brata, oraz całą rodzinę. Nie odbierał telefonu od ocalałej w wypadku teściowej - babci swoich dzieci, która niedługo później zmarła na białaczkę. Wtedy w stu procentach zrozumiała, że życie nie jest takie kolorowe, jak kiedyś jej się wydawało.
      Zaczęła się zadawać z najgorszym towarzystwem w okolicy - bandą niebezpiecznych typów, co teraz można powiedzieć, że wyszło jej na dobre. Doświadczenie po doświadczeniu i kolejne doświadczenie... Przeżyła tak wiele, chociaż obecnie ma siedemnaście lat i dotychczas zupełnie normalne życie. Cóż, byłoby normalne, gdyby nie fakt, że parę miesięcy temu odkryła swoje zamiłowanie do muzyki, które odziedziczyła po zmarłej matce...

W jakim kierunku pójdzie?
      

Appolose Plains* - wymyślone przeze mnie miasto na potrzeby tego opowiadania.


Informacja #1

    Z dniem dzisiejszym (po mojej długiej nieobecności) postanowiłam, iż zacznę pisać to opowiadanie od początku - oczywiście, nie zmieniając fabuły, acz widzę wiele niedopracowań z mojej strony i chociażby korekta tych wypocin nic tutaj nie pomoże. Starych postów nie usunę, ale dopiszę do ich tytułów "Stara wersja", by nie było z tym problemów.

 Z góry przepraszam za tak długą nieobecność - nie, samochód mnie nie potrącił, pies mnie nie zagryzł, nie pocięłam się mydłem w proszku ;//

Pozdrawiam!

wtorek, 8 marca 2016

Rozdział 4 [STARA WERSJA]

"Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki."
~Paul Michael Zulehner~

Na początku chcę wytłumaczyć się z tego, dlaczego rozdziału nie było tak długo..
Główny powód to brak weny. Nie całkowicie, jednak do pisania tego opowiadania. Postanowiłam, że rozdziały nie będą dodawane regularnie, bo mnie to wykończy (planowałam to, jednak teraz wiem, że to kiepski pomysł ;-;). Od teraz, co najmniej jedna notka będzie się pojawiać w ciągu tygodnia, a przynajmniej z całych sił postaram się, aby tak było!
 Przepraszam za to i zapraszam do czytania :D

***

Gdy była już w dość dalekiej odległości od (ciągle kłócących się) bliźniaków, wyjęła nuty z kieszeni. Jeszcze raz je przeanalizowała. Wzięła głęboki oddech. Dlaczego na każdym kroku musiała przypominać się jej zmarła matka? Teraz już nawet nie chodzi o pamięć. Wokół siebie czuła jakby zapach jej perfum. Ponownie wzięła głęboki oddech. Schowała kartkę do torby. Nie chciała po prostu o tym zapominać. Obecnie, miała choć jedną rzecz, która powstała głównie dzięki jej mamie. Uśmiechnęła się pod nosem. Wiatr bawił się jej włosami. Był wyjątkowo zimny. 
- Asami? - usłyszała za sobą głos Lysandra. - Co się stało?
- Niepotrzebnie się rozczuliłam.. - odparła.
- Z pewnością nie było to niepotrzebne - chwycił ją delikatnie za dłoń. - Każde uczucie wyrażamy z jakiegoś powodu. Gorzej jest z miłością.. miłości nie można wypłakać, ani uspokoić. Nikt tak naprawdę nie wie, jak zapomnieć o osobie, którą się pokochało.
Dziewczyna chwilę patrzyła ze zdziwieniem na swojego przyjaciela.
- Wybacz, trochę przynudzam - podrapał się po głowie.
- Nie, mówisz bardzo mądrze - uśmiechnęła się. - Padam z nóg.. idę coś zjeść. 
- W sumie, to zajęcia się już skończyły, więc może poszlibyśmy razem? - spytał. Asami chwilę sobie wszystko analizowała.
- T-Tak, j-jasne - odparła, próbując ukryć swoje zakłopotanie.
Wyszli ze szkoły i skierowali się do kawiarni. Na nieszczęście dziewczyny, wpadli na już wcześniej spotkanego przez nią chłopaka - Dakotę. 
- To Twój chłopak? - prześwietlił Lysandra od góry do dołu. - Skądś go kojarzę.
- Zwariowałeś? Z resztą, to nie Twoja sprawa - odparła. Chciała iść dalej, ale Dake złapał ją za rękę.
- Chodźmy w jakieś ustronniejsze miejsce. Chcę z Tobą pogadać sam na sam - rzekł, już mając zamiar zaciągnąć ją gdzieś siłą, gdy nagle Lysander przyłączył się do rozmowy.
- Wnioskuję, że Asami nie chce z Tobą nigdzie iść - powiedział. Dake puścił rękę dziewczyny.
- Wyluzuj - rzucił na odchodne, po czym zniknął za budynkiem po drugiej stronie ulicy. 
- To mnie naprawdę irytuje.. - westchnęła Asami.
- Trudno nie zauważyć - zaśmiał się Lys.
Spędzili popołudnie w miłej atmosferze.

Przeszedł przez ulicę. Ciągnął za sobą torbę. Co jakiś czas patrzył na mapę (którą trzymał do góry nogami, ale nie ważne), ponieważ to miasto było tak wielkie, że nie mógł się w nim połapać. Podrapał się po swojej brązowej czuprynie, i usiadł zrezygnowany na ławce w parku. Przez jego głowę przechodziły najgorsze myśli. Co, jeśli już nigdy więcej nie spotka obiektu swoich westchnień? To był najprawdziwszy horror. Pamiętał, jak oglądał z nią "Krzyk 4" i była tak wystraszona, że wtulała się w jego ramię. Uśmiechnął się, przypominając sobie ten moment. Mógł on trwać wiecznie. Niestety, nie trwał. Nagle, zobaczył ją. A może to były tylko zwidy? Zerwał się z miejsca i schował za krzakami. Nie była sama, więc musiał rozpocząć śledztwo. Szła z jakimś chłopakiem, którego kojarzył. Widać, że byli rozbawieni. Bo jego ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Poczuł, że ją traci. Musiał zareagować. 
- ASAMI~!! - krzycząc wniebogłosy, podbiegł do niej i wtulił się w nią, niemal płacząc. Poczuł niewyobrażalny ból w okolicach głowy. To nie była ona.. pomylił ją z kimś zupełnie innym. Dziewczyna miała rzucić się za nim w pogoń, ale Kentin był szybszy i od razu chwycił swoją torbę, po czym uciekł. Co za farsa.. 

Od około dwóch godzin siedział w piwnicy i grał na gitarze. Był spokojniejszy, niż zwykle. Zawzięcie o czymś myślał. Odłożył instrument i cicho westchnął. Wyjął z kieszeni papierosy i zapalił jednego. Dym zdążył roznieść się po pomieszczeniu. Kastiel rzucił na podłogę niedopałek, rozdeptał go i wyszedł. Wpadł na kogoś. To było naprawdę niepotrzebne, gdyż wpadł na Nataniela. Gospodarz go zignorował, zebrał dokumenty i poszedł. Co tak naprawdę było powodem ich spin? Czy to się kiedyś wyjaśni? 

Lysander wszedł na teren szkoły w towarzystwie Asami. Usiedli na ławce i wspólnie patrzyli w niebo. To było ich ulubione zajęcie. Tą rozkosz przerwał dzwonek. Właśnie mieli mieć wspólne zajęcia. Wcześniej uzgodnili, że będą siedzieć razem. Weszli do klasy i wybrali wolną ławkę. Rozpoczęła się lekcja z jak zwykle roztrzepanym panem Farazowskim. Amber bazgrała coś w zeszycie. Prawdopodobnie, był to kiepski portret Kastiela, a wokół niego porozmieszczane serduszka. Każdy robił coś innego, ale żaden obecny nie słuchał nauczyciela. Alexy się z czegoś śmiał. Bardzo głośno. Normalnie rżał jak koń. Armina powoli irytowało zachowanie brata, więc postanowił się zdrzemnąć. Położył głowę na ławce i zasnął. Asami zachichotała pod nosem. Zachowanie bliźniaków ją śmieszyło. Lysander o czymś myślał, był w zupełnie innym świecie. Nagle, pan Farazowski zaprosił Asami na środek. Wszyscy na nią spojrzeli. Posłusznie wstała i podeszła do nauczyciela. 
- Czy mogłabyś zaśpiewać tą piosenkę? - spytał z wymalowanym uśmiechem na ustach.
- Umm.. tak.. - odparła. Wzięła głęboki oddech. 





Ta piosenka aż zbudziła Armina.Wlepił swój wzrok w Asami. Przez chwilę widział jakby przez mgłę, ale już do tego przywyknął. 
- Dziękujemy panience~- nim nauczyciel skończył zdanie, zadzwonił dzwonek. Wszyscy wyszli, poza Asami.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się. - Mogę już iść?
- T-Tak - zająknął się nauczyciel. Ciemnowłosa wyszła z klasy.
- I co, lizusko? - od razu zaczepiła ją Amber wraz z koleżankami. - Podlizujesz się nauczycielom. Mogę się założyć!
- Myśl co chcesz - odparła i odeszła kawałek dalej. Zaczepili ją Alexy i Armin.
- Pierwszy raz miałem okazję posłuchać, jak śpiewasz! - wrzasnął Alexy.
- Tak pięknie, że aż miałem ochotę powiedzieć "nie fałszuj" - dogryzł jej Armin, parszywie się uśmiechając.
- Jestem pewna siebie i niezbyt się tym przejęłam - zaśmiała się i poszła do szafki po swoje rzeczy. Zajęcia na dzisiaj się skończyły. Wyszła ze szkoły. 

Szła już parę ulic. Westchnęła na widok swojego mieszkania. Wyjęła z torby klucze i otworzyła drzwi. To, co ujrzała w środku... nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wbiegła do środka z przerażoną miną.

***

Mogę pójść spać spokojnie - napisałam rozdział xD Teraz dogłębnie wytłumaczę brak rozdziału przez prawie trzy tygodnie. Cóż, brak weny spotyka każdego.. nie chciałam pisać nic na siłę, bo nie wyszłoby to dobrze, więc pisałam codziennie po zdaniu? Aż nie wierzę w swoją głupotę ._. Nie ważne. Nie chciałam nikogo zawieść i mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam. Jak już wspomniałam, postaram się dodawać jedną notkę w tygodniu - nie wiem, którego dokładnie dnia. Tyle. Cóż, jeśli chodzi o rozdział, to jest całkiem okej. Jest krótki, ale nie widzę potrzeby, by niepotrzebnie go przedłużać w nieskończoność. Uwielbiam kończyć w takich momentach ^^

To do nexta! :D

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 3 [STARA WERSJA]

Wolę nie mieć nic, niż mieć coś na niby.

Chodziła po korytarzu, rozglądając się. W mocnym uścisku trzymała zeszyt do nut oraz gruby podręcznik do historii muzyki. Nagle, na jej nieszczęście, wpadła na Amber i jej koleżanki - największą żmiję w całej szkole, a być może na całej planecie?
- Prze~
- Uważaj, jak leziesz! - wrzasnęła blondynka ze zbulwersowaną miną.
- Następnym razem będę bardziej uważać - odparła Asami, lekko ściszonym głosem. Amber parsknęła i odeszła razem z Li i Charlotte. Czarnowłosa podniosła zeszyt i książkę, po czym wyszła na dziedziniec. Usiadła na ławce, podziwiając przyrodę. Mieli jeszcze około godzinę przerwy, bo właśnie trwały nagrania najnowszych piosenek uczniów. Asami zawsze chciała nagrać jakąś płytę. Nie potrafiła tylko i wyłącznie grać na pianinie i komponować - potrafiła również śpiewać. Westchnęła.
- Co porabiasz? - usłyszała za sobą głos Lysandra.
- Lysander? Nie powinieneś teraz nagrywać jakiejś piosenki? - odwróciła głowę w jego stronę. Wiatr bawił się ich włosami, a słońce nieubłaganie grzało, choć ta dwójka znalazła bezpieczne miejsce w cieniu.
- Przed chwilą skończyłem - odparł, łapiąc łyk wody.
- Rozumiem..
- Chętnie posłuchałbym, jak Ty śpiewasz - uśmiechnął się. Dziewczyna momentalnie spaliła buraka.
- Nie umiem śpiewać - powiedziała szybko. Dopiero zrozumiała, jak głupio postąpiła.
- Każdy umie śpiewać. No chodź! - złapał ją za rękę i zaciągnął do jakiegoś pustego pomieszczenia. Odłożyła zeszyty. Stanęła jak wyryta. Miała śpiewać dla swojego idola. Od zawsze go podziwiała, nawet nie wiedząc, jaki jest naprawdę. Odchrząknęła. Nie chciała zrobić z siebie kompletnej idiotki, więc zaczęła śpiewać...

(mam nadzieję, że nie ma praw autorskich xD)

Po skończeniu, wzięła głęboki wdech i odwróciła głowę w drugą stronę. Usłyszała brawa. Nie tylko Lysandra, ale za nim stał również pewien rudy chłopak ze znudzoną miną i sarkastycznym uśmieszkiem, Rozalia, oraz dyrektorka. Nikt nie wiedział, skąd siwo-włosa kobieta się tutaj wzięła. W ramionach, jak zwykle trzymała swojego psa.
- Jesteś bardziej utalentowana niż myślałam - rzekła dyrektorka, głaszcząc po głowie Kiki.
- D-Dziękuję - odparła zawstydzona Asami.
- Całkiem nieźle, płaska desko. Nie myślałem, że taki głos mógłby się kryć w tak małej klatce piersiowej - stwierdził Kastiel. Dyrektorka rzuciła na niego groźne spojrzenie. Asami całkowicie się zarumieniła pod wpływem słów rudzielca. Skrzyżowała ręce i zasłoniła nimi klatkę piersiową.
- Pff - parsknęła. Kastiel i dyrektorka wyszli. Do dziewczyny podeszła Roza wraz z Lysem.
- Pięknie zaśpiewałaś, naprawdę! Stawiam Ci dzisiaj kawę! - biało-włosa się uśmiechnęła, patrząc na Lysandra i oczekując jego reakcji.
- Bylibyśmy naprawdę dobrym duetem - zaśmiał się chłopak. - Muszę iść, za chwilę mam zajęcia.
Asami odprowadziła go wzrokiem.
- Chodź! - Rozalia złapała Asami za rękę, nawet nie dając dojść jej do słowa, i pobiegła z nią w kierunku kawiarni.

***

Siedział na korytarzu, cały czas grając w jakąś grę. Był zapatrzony w telefon jak... nawet nie ma na to określenia.
- BU~~!- krzyknął stojący za nim Alexy.
Nic. Armin kompletnie nie zareagował.
- BUU~~!! - krzyknął znowu, tym razem głośniej.
Znowu nic. Zaczął mu machać ręką przed twarzą jak jakiś natręt.
- Alexy, durniu! Właśnie przegrałem przez Ciebie bardzo ważny mecz! Idiota! Kretyn! Ugh.. brak mi słów! - zaczął krzyczeć czarno-włosy, podczas gdy jego brat bliźniak zwijał się ze śmiechu.
- Więcej wyzwisk nie było? - spytał Alexy, ocierając łezkę z kącika oka.
- Oczywiście, że jest więcej! Do Ciebie pasowałoby każde! - wrzasnął Armin, rzucił na niego wściekłe spojrzenie i skierował się w stronę piwnicy, by dalej kontynuować grę.

***

Rozalia i Asami świetnie bawiły się w swoim towarzystwie. Siedziały w kawiarni, popijając ciepłą kawę. 
- Ty i Lysander do siebie pasujecie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaki jest opiekuńczy! - krzyknęła Rozalia.
- Rozo, nie baw się w swatkę - zaśmiała się czarno-włosa. - Lys nawet nie spojrzałby na mnie w ten sposób.
- W takim razie.. czas rozpocząć operację Lysander x Asami! - krzyknęła, łapiąc ją za rękę i wychodząc z kawiarni. 
- Spokojnie, dziewczyno! - rzekła, zdziwiona zachowaniem koleżanki.
- NIE! NIE BĘDĘ SPO~- nagle, na ich nieszczęście, wpadły na jakiegoś blondyna. Katsura od razu rzuciła mu się w oczy. 
- Przepraszam - szybko powiedziała Roza, spoglądając na As, która masowała swoje czoło.
- Witajcie, ślicznotki.. Jak masz na imię? - spytał czarno-włosą, dokładnie ją "skanując".
- Nie Twoja sprawa. Rozo, wracajmy już do Słodkiego Amo- nagle, Dakota wbrew jej własnej woli złapał ją za rękę. Roza chciała zainterweniować, ale właśnie przyjechał pociąg pełen pasażerów, a ich trójka stała na drodze tego tłumu. Dake wtulił w siebie Asami, zaś ludzie potrącili biedną Rozę.
- Puszczaj! Przez Ciebie się spóźnię! - zaczęła się wyrywać, lecz to było na nic. Co mogła zdziałać?
- Spokojnie. Najpierw mi powiedz, jak się nazywasz. Ja jestem Dakota, chociaż wolę, jak mówią na mnie "Dake" - rzekł, mrugając do niej. Te tępe gadki na podryw nie działały na dziewczynę. Chciała z kulturą mu stwierdzić, że nie ma szans, choć w środku dosłownie się w niej gotowało ze złości.
- Nie powinnam rozmawiać z kimś, kogo nie znam - wyrwała się z uścisku chłopaka. Podniosła torbę z chodnika i pobiegła szukać Rozy.
- Kręci mnie.. - powiedział do siebie, jeszcze podążając za nią wzrokiem.


- Kretyn.. - mówiła w myślach, wbiegając na teren szkoły. Rozalii nie było pod kawiarnią, ani nie czekała na nią blisko stacji, więc musiała być właśnie tutaj. - Nie widzę jej..
- Cześć, decha - usłyszała za sobą złośliwy śmiech Kastiela.
- Spadaj! - weszła do środka budynku. Poszła do sali, w której właśnie miały odbywać się zajęcia.
Usiadła na swoim miejscu. Wyjęła zeszyt do nut. Nagle, wstała i siadła przy fortepianie. Wyjęła jakąś zgniecioną kartkę z zeszytu i zaczęła się jej przyglądać.
- Czyżby to była.. - zaczęła grać według nut, które były starannie na niej zapisane.


Wszyscy na nią patrzyli - wszyscy obecni w sali. Nagle, do pomieszczenia wszedł Lysander, który właśnie miał mieć tutaj kolejne zajęcia. Przyglądał się grającej dziewczynie z wymalowanym uśmiechem na ustach. Jej dłonie zaczęły się trząść. Ledwo udało jej się zagrać odpowiednio ostatni dźwięk. Wybiegła z klasy i skierowała się do piwnicy. Nie obchodziło ją to, co mogli sobie o niej pomyśleć. Nie obchodziło ją również to, że opuści zajęcia. Chciała zostać sama. Nie wiedziała, co piosenka skomponowana przez jej zmarłą matkę robiła w zeszycie do nut. Czy to był.. znak? 
- Hmm? - usłyszała za sobą głos chłopaka. Odwróciła głowę. W kącie siedział Armin, którego twarz oświetlał ekran telefonu.
- Wybacz, że przeszkadzam. Już wychodzę - powiedziała łamliwym głosem.
- .. Spoko, zostań, nie przeszkadzasz mi. Lubisz grać w gry? - szybko zmienił temat, gdyż zauważył, że Katsura jest w złym stanie.
- Niezbyt.. gram tylko i wyłącznie w Simsy - podeszła bliżej niego i zsunęła się po ścianie. Armin dał jej do rąk telefon i pokazał, jak powinna postępować podczas rozgrywki.
- To wcale nie jest takie głupie! - rzekła, zafascynowana grą.
- Wreszcie ktoś, kto mnie rozumie! Ta gra odzwierciedla rozpadający się na kawałki świat.
Do piwnicy wszedł Alexy.
- Armin, Ty.. Ty.. Ty pajacu! Znowu opuściłeś zajęcia! Czy Ty zdajesz sobie sprawę z tego, co odstawiasz?! - krzyknął.
- Spróbuję jutro - westchnął znudzony. - Poza tym, od kiedy z Ciebie taki wzorowy uczeń?
- Zawsze byłem wzorowym uczniem - rzekł, poprawiając dumnie grzywkę. Dopiero zdołał zauważyć Asami. - To Twoja dziewczyna?!
- C-Co Ty pleciesz?! - wrzasnął Armin.
Czarno-włosa zaczęła się z nich śmiać.
- Dobra, od dzisiaj jesteście Flip i Flap - powiedziała krótko. 
- Że co?! - krzyknęli w tym samym momencie. - Nie mów wtedy, kiedy ja! Przestań! - nadal krzyczeli w tym samym czasie, jeszcze bardziej rozbawiając Katsurę.
- To.. może ja zostawię was samych? - oddała Arminowi telefon i wyszła z piwnicy.
- Widzisz? Wystraszyłeś ją!


czwartek, 18 lutego 2016

Liebster Award!


Bardzo dziękuję Ci za nominację, Mizuki-chan! Odpowiadam na pytania dopiero teraz, ale mam nadzieję, że to nie problem. ^~^ Zaczynajmy!


  • Jak myślisz, jaki kwiat odzwierciedla twój charakter?
Kompletnie nie znam się na kwiatach.. wyszło szydło z worka. Ale przyjaciółka mi podpowiedziała, że lawenda, więc lawenda! A gdybym ja miała wybrać, to stokrotka, chociaż nie wiem dlaczego.

  • Czego boisz się najbardziej?
Wielu rzeczy. Naprawdę. Między innymi: pająków, wojen, duchów, potworów z szafy, itp. 
A tak serio, to najbardziej boję się końca świata. Tak, właśnie ;v
  • Zachowanie ludzi, które najbardziej cię irytuje?
Samouwielbienie. Ale nie takie sarkastyczne, tylko mówione na poważnie.
  • Jaki obcy język chciałabyś znać?
Japoński :'D
  • Najbardziej wstydliwy moment w twoim życiu.
Hmm.. Chyba takich nie było.. ALBO NIE. Przypomniałam sobie xD To było  w 2 klasie podstawówki..? robiliśmy jakieś tam ludki z warzyw. Chciałam prawdopodobnie wyrzucić coś do śmietnika, więc wstałam i zaczęłam iść w stronę owego śmietnika. Na środku klasy leżał plecak, a mądra Nata nie spojrzała pod nogi i nagle bach, na oczach wszystkich się wywaliłam na podłogę przez ten plecak xD
  • Myślisz, że ludzie są wyjątkowi?
Istnieją naprawdę wyjątkowi ludzie, a mam na myśli tych, którzy są sobą i nie próbują być kimś, kogo lubią.  ^~^
  • Twoja ulubiona pora dnia? Dlaczego akurat ta?
Ranek, między 9-11. Wtedy jakoś mi tak przyjemniej siedzieć.. xD A zwłaszcza w sobotę! ^^
  • Spróbuj opisać swoją duszę. Jaki ma kolor? Jest wyraźna, czy blada? Czy jest szczęśliwa?
Cóż, na pewno się staram, by była szczęśliwa xD Kolor ma niebieski, chociaż czasami zmienia go na szary ;-; Jest raczej wyraźna, taki neonowy niebieski B)
  • Opisz siebie w dziesięciu słowach.
- spontaniczna,
- wesoła,
- bulwers,
- 'lekko' głupia,
- przyjacielska
^wg. mnie^
- szalona,
- uczynna,
- niegrzeczna (? XD),
- śmieszna
^wg. przyjaciółki^
(Specjalne podziękowania na końcu)
  • Spróbuj wyobrazić sobie swoje życie za dziesięć lat i opisz mi je.
Hmmm.. Ale wtedy będę stara o.o Never mind. Cóż, nie wiem, jak to będzie. Szczerze mówiąc, to nawet się nad tym nie zastanawiałam. Gdybym tak miała sobie wyobrazić.. To siedzę przed laptopem i oglądam anime z moim mężem B) A tak serio, to nie wiem. xD


Bardzo dziękuję mojej przyjaciółce - Joli, za pomoc przy dwóch pytaniach ^~^ (To chyba nie jest żadne naruszenie pseudo "regulaminu" xD)

Nominuję:
  1. http://goforyourhappiness.blogspot.com/
  2. http://slodki-pamietnik-i-slodki-sekret.blogspot.com/
  3. http://sweetandbitterlove.blogspot.com/

Pytania:
  1. Skąd wzięłaś pomysł na pisanie opowiadania?
  2. W jaki sposób odkryłaś grę "Słodki Flirt"?
  3. Twój sposób na wenę.
  4. Kim dla Ciebie jest osoba czytająca Twoje opowiadanie?
  5. Gdybyś mogła przenieść się do anime/mangi/książki/gry (czy co tam wolisz) na jeden dzień, jaki tytuł by to był? (np. do gry 'Słodki Flirt')
  6. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia? Jakiegoś przedmiotu/osoby?
  7. Jakie cechy najbardziej cenisz w drugim człowieku?
  8. Twoje ulubione imię.
  9. Jaki jest Twój ulubiony przedmiot w szkole?
  10. Czy potrafisz opisać swoje opowiadanie w trzech słowach? Jeśli tak, jakie będą to słowa?
  11. Twój sposób na nudę.
W końcu~
Naprawdę ciężko było mi wymyślić te 11 pytań o.o Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać.. Nominowałam tylko 4 blogi, bo.. bo tak xD Cóż, pewnie dlatego, że na prawie każdym blogu już jest LBA.. to zapanuje nad światem!

Pozdrawiam! 


czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 2 [STARA WERSJA]


Pierwsza zasada życia? Nigdy się nie poddawaj. Druga zasada? Zawsze trzymaj się pierwszej.


Asami obudziła się w środku nocy, słysząc dźwięk skrobania paznokciem o ścianę. W pierwszej chwili myślała, że Lysander coś robi, ale gdy zauważyła, że właśnie opierała głowę o ramię śpiącego chłopaka, odskoczyła od niego zarumieniona. Wstała na równe nogi, rozglądając się po pomieszczeniu. Odgłos dobiegał z drugiego końca sali. Podeszła tam po cichu. Zauważyła coś czarnego, a oczy tego stworzenia błyszczały się w ciemności, która panowała w sali. Usłyszała ciche "miau" i schyliła się nad zwierzątkiem.
- Kto Cię tu wpuścił? - zapytała, nie licząc na odpowiedź. Wzięła go na ręce i się uśmiechnęła. - Nazwę Cię Bonifacy! - stwierdziła dumnie, przytulając kota.
Osunęła się po ścianie i znowu zasnęła...


Brązowowłosy chłopak usilnie próbował zasnąć. Dręczyła go pewna myśl, mówiąca "Jak mogłem pozwolić jej odejść?". Zerwał się na równe nogi, otworzył szafę z hukiem, wyjął z niej torbę i spakował parę rzeczy. Nabazgrał coś na kartce i wybiegł z domu, jeszcze zapinając ostatnie guziki koszuli. Była to późna godzina, ale kursował autobus. Skierował się na przystanek. Kiedy już tam dotarł, oparł głowę o słup, odliczając w myślach sekundy. Zmienił się. Już dawno się zmienił. Z nieśmiałego okularnika w przystojnego chłopaka, przykuwającego uwagę płci przeciwnej na ulicy. Jednak on myślał, że znalazł sobie swoją drugą połowę. Gdyby nie jego wcześniejsze dziecinne zachowanie, być może właśnie byłby z nią szczęśliwy? Autobus zatrzymał się na przystanku. Kentin wsiadł do niego, zapłacił za bilet i w ciszy czekał na dojazd do Appolose Plains.


W ciemnym pokoju widać było twarz, którą oświetlał monitor. Armin - chłopak, który uwielbiał gry komputerowe i był zafascynowany elektroniką, właśnie postanowił, że wyłączy komputer. Westchnął, widząc, jak monitor gaśnie i w pokoju robi się całkiem ciemno. Wstał, przecierając ledwo otwarte oczy i skierował się w stronę łóżka. Wsunął się pod kołdrę, gdy nagle...
trzask!
Usłyszał mocne trzaśnięcie drzwiami. W ciemności widział jedynie wyróżniające się niebieskie włosy. Jego powieki opadły same z siebie, chciał odpłynąć w błogim śnie, ale nagle poczuł ból w okolicach głowy. To brat nad nim stał z grubą encyklopedią, którą przed chwilą go walnął.
- Oszalałeś?! - krzyknął Armin, masując obolałe miejsce.
- Gdybyś widział swoją minę! - śmiał się wniebogłosy Alexy, odkładając książkę.
- A teraz daj mi spać! - Armin zakrył się kołdrą od stóp do głowy, znowu zamykając oczy.
- Dzisiaj jest poniedziałek, mózgu! Czas iść do szkoły! - wrzasnął mu do ucha brat.
- CO?! - czarnowłosy wstał i ubrał się najszybciej, jak umiał, podczas gdy jego bliźniak już wychodził z domu.
Wybiegł za nim, jeszcze wsuwając buta, i skierował się w stronę szkoły.
- Znowu grałeś do rana! Jak Ty w ogóle masz siłę stać? - Alexy spojrzał na niego.
Armin nie odpowiedział. Szedł, chwiejąc się i mocno zaciskając oczy.


Obudziła się, widząc przed sobą Lysandra bawiącego się z kotem.
- Już wstałaś? Otworzyli salę, możemy wyjść - powiedział, prostując się, podczas gdy kot próbował wdrapać się mu na ręce.
- Mogłeś mnie obudzić - odparła, wstając i rozglądając się.
- Nie chciałem przerywać Ci snu. Być może był piękny i nie chciałaś się z niego budzić - uśmiechnął się, głaszcząc Bonifacego.
- Był normalny - odparła, nerwowo bawiąc się kosmykiem włosów.
- Wiesz, uważam, że to urocze - zaśmiał się.
- A-Ale co?
- To, jak się denerwujesz - odpowiedział. - Chodź, bo spóźnimy się na zajęcia.
Lysander, już zdążył wyjść z pomieszczenia. Asami westchnęła i wyszła za nim.
Wpadła na niebiesko-włosego chłopaka. Złapała się za bolący punkt i zaczęła go masować. Mocno zacisnęła oczy, po czym je otworzyła. Spojrzała na chłopaka.
- Wszystko okej? - zapytał, pomagając wstać dziewczynie.
- T-Tak. Wybacz, to ja na Ciebie wpadłam - przeprosiła, prześwietlając go.
Był wysoki, przystojny, miał niebieskie włosy i dość rażący w oczy strój. Przeciętna nastolatka pomyślałaby o nim mniej więcej ,,Jaki słodziak!"
- Nic się nie stało! - odparł, szeroko się uśmiechając.
Jest totalnym luzerem, pomyślała. Usłyszała dzwonek sygnalizujący początek lekcji.

Wszyscy weszli do klasy i usadowili się na swoich miejscach. Asami usiadła na końcu i zaczęła się rozglądać.
- Czym jest dla was muzyka? - zapytał pan Farazowski, patrząc na wszystkich uczniów.
- Grając na gitarze mogę się uspokoić - stwierdził Kastiel, już odliczając do końca lekcji.
- Uspokoić? Nie wnikam - dopowiedziała Rozalia.
- Asami, a czym muzyka jest dla Ciebie? - spojrzał na dziewczynę.
- Cóż.. to coś wyjątkowego. Śpiewając lub grając na fortepianie mogę się odprężyć. To jest jedyna więź łącząca mnie ze zmarłą matką. Zawsze, kiedy robię coś związanego z muzyką, wyobrażam sobie jej uśmiechniętą twarz - odparła, uśmiechając się delikatnie.
Nauczyciel również odpowiedział jej uśmiechem, po czym zaczął kontynuować zajęcia.

***