wtorek, 3 maja 2016

Chapter 00 - Prolog


,,Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym."
~Jan Paweł II


    Drzewa, w których nie było widać choć krzty żywoty - łyse, ubrane w biały kożuch. Budynki, które obrósł biały puch od góry do dołu. Każda plama czerwonej substancji byłaby widoczna na tym białym podłożu - tak zwanym śniegu, który tej zimy wyjątkowo często padał, i jego ilości były wyjątkowo duże. Była to jedna z najbardziej srogich zim w Appolose Plains*, małej miejscowości położonej na obrzeżach Japonii. 
    Przez ulicę właśnie miała zamiar przejść dojrzała kobieta w podeszłym wieku, a u jej boku znacznie młodsza dziewczyna - jej córka w wieku dwudziestu siedmiu lat, obecnie żona i matka dwójki dzieci. Była ona bardzo znaną piosenkarką, uznawaną za jedną z najbardziej utalentowanych artystek bieżącego wieku. 
     Na słupie zabłysło zielone światło, oznajmujące, iż pieszy mogą przejść przez jezdnię. Zdążyła postawić około piętnaście kroków, gdy nagle zza rogu wyjechał czarny, sportowy samochód. Usłyszała ostre hamowanie, a potem... ujrzała nicość. Zmarła na miejscu... 

      Była to rocznica jej śmierci. Ten sam biały puch ponownie przykrył ziemię - zresztą, co roku się to zdarza choć raz w tym sezonie. Jednak Asami kojarzył się on jedynie z bólem, wręcz najgorszym jego znaczeniem. Ze zwieszoną ku dole głową, szła w kierunku bloku, w którym obecnie zamieszkiwała - właśnie wracała z ojcem i bratem z cmentarza. Tylko w tym miejscu mogła ,,porozmawiać" z tak cenną dla niej osobą, którą los odebrał jej tak szybko. Pozostawały tylko dwa pytania bez odpowiedzi: dlaczego ona? co ona takiego zrobiła?
      Życie nigdy jej nie oszczędzało. Po śmierci matki, jej ojciec popadł w głęboką depresję - nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje, a raczej zdążyło już stać. Obwiniał samego siebie. Zaniedbał ją, jej brata, oraz całą rodzinę. Nie odbierał telefonu od ocalałej w wypadku teściowej - babci swoich dzieci, która niedługo później zmarła na białaczkę. Wtedy w stu procentach zrozumiała, że życie nie jest takie kolorowe, jak kiedyś jej się wydawało.
      Zaczęła się zadawać z najgorszym towarzystwem w okolicy - bandą niebezpiecznych typów, co teraz można powiedzieć, że wyszło jej na dobre. Doświadczenie po doświadczeniu i kolejne doświadczenie... Przeżyła tak wiele, chociaż obecnie ma siedemnaście lat i dotychczas zupełnie normalne życie. Cóż, byłoby normalne, gdyby nie fakt, że parę miesięcy temu odkryła swoje zamiłowanie do muzyki, które odziedziczyła po zmarłej matce...

W jakim kierunku pójdzie?
      

Appolose Plains* - wymyślone przeze mnie miasto na potrzeby tego opowiadania.


8 komentarzy:

  1. Nie wiem jak to skomentować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie wiem, co powinnam przez to rozumieć xD

      Usuń
  2. Ciekawy prolog podoba mi się. I w sumie mam takie pytanie to będzie się pokrywało z tamtymi rozdziałami? Bo się zastanawiam czy je czytać czy sobie nie psuć nowego wyobrażenia serii :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że przypadł Ci do gustu. Nie, to nie będzie pokrywało się z tamtymi rozdziałami. ;)

      Usuń
    2. Yay! to biorę się za przeczytanie :D i czekam oczywiście na ciąg dalszy po prologu. A tak a propos dodałam obserwatorów, bo jestem taka ciapowata, że o tym zapomniałam wcześniej ^^"

      Usuń
    3. No to już lecę zaobserwować ;)

      Usuń