czwartek, 19 maja 2016

Chapter 01 - Towards The Future

,,Wśród ludzi jest więcej kopii niż oryginałów."
~Pablo Picasso


  Asami Katsura nie była masochistką, ale w pewnym sensie nienawidziła samej siebie. Za bardzo przypominała matkę - jej ojciec po tragedii, która miała miejsce kilka lat wstecz, zawsze jej to powtarzał, a raczej od tamtego wypadku jej to wypominał. Dla Asami czas zatrzymał się właśnie wtedy, kiedy ujrzała na ulicy ciało zakryte folią, obok olbrzymią kałużę krwi, która już powoli zaczynała schnąć na twardym podłożu. Dopiero dwa dni później dowiedziała się, że już nigdy więcej nie zobaczy mamy. Już nigdy nie będzie mogła ujrzeć tego promiennego uśmiechu, dzięki któremu nawet całkowicie pogrążony w rozpaczy człowiek zdołałby podnieść swoje kąciki ust ku górze. Nie zdążyła się nawet pożegnać... Od tamtej pory nie chciała się już do nikogo przywiązywać na tyle mocno, by płakać po jego stracie - bo życie to jedynie przyjaźń, miłość i łzy po rozstaniu, a szczęścia nie doceniamy na tyle mocno, by w danej chwili zrozumieć, jak ciężko będzie je stracić.
  Późna zima. Mroźne wieczory, a jeszcze mroźniejsze poranki - i tak w kółko. Ta monotonność w pewnym momencie dotknie każdego, jednak w pewnym sensie jest ona dobra... Każdą minutę naszego życia możemy uczynić tą najszczęśliwszą, choćby maleńkim gestem pochodzącym z naszej strony. Ale kto by o tym pomyślał? Takie myśli przychodzą do głowy jedynie w odpowiednich momentach, a sprawdzają się w jeszcze bardziej odpowiednich chwilach.

   Postawiła dwa kroki w kierunku wejścia. Otworzyła drzwi i ku jej zdziwieniu, poczuła tak dawno zapomniany zapach - zapach róż, czerwonych. Ujrzała na stole w przedpokoju paręnaście wazonów, w których były umiejscowione bukiety tych dojrzałych kwiatów. Niebieskie oczy Asami zaczęły się szklić, a za nią stanął dorosły mężczyzna ze srogim spojrzeniem. Pan tego domu, ojciec dziewczyny i jej brata. Został wdowcem już dwa lata po ślubie i musiał poradzić sobie z dziećmi, które przyszły na świat jeszcze przed ceremonią zawarcia małżeństwa. Głęboko westchnął - Asami i Haruki dobrze znali ten wzrok, który był wpatrzony w nieskazitelnie biały sufit. Wyrażał tęsknotę, ból, ale zarazem i ciut szczęścia. Wiedzieli, że lepiej będzie, jeśli go zostawią i poszli do swoich pokoi.
   Co roku, dzień po rocznicy jej śmierci, listonosz przynosił przeróżne pocztówki, rysunki, listy, upominki (przede wszystkim czerwone róże, które tak uwielbiała) od fanów. W ten sposób podnosili na duchu całą rodzinę, okazując im wsparcie i przesyłając wieść, że nie są sami, ale tego bólu nie zmniejszy już nic... Traumatyczne przeżycia z roku 2004 na zawsze pozostaną w ich wspomnieniach.

   Prawda jest taka, że z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Zastanawiali się, jak ich życie mogłoby wyglądać, gdyby ona nie umarła. Jedynie Asami w końcu postanowiła, że chce się rozwijać i zapisała się na przesłuchania do prestiżowej szkoły muzycznej ,,Słodki Amoris". Jej potencjał muzyczny, jak i również moralny nie mógł się ot tak zmarnować. Powoli przestawała myśleć non stop o stracie tak cennej osoby, ale ojciec stale jej o tym przypominał.

    Kochała ją, co jest raczej za mało powiedziane. Kochała ją najbardziej na świecie. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, co przeżyła pięcioletnia dziewczynka po stracie najważniejszej osoby w jej życiu, poza kimś, kto przeżył coś podobnego. Zdążyła wyrosnąć na dziewczynę współczesną, sympatyczną, opiekuńczą, która nie wyróżnia się w tłumie... tak się przynajmniej wydaje. Odziedziczyła urodę po swojej matce. Są niczym dwie krople wody. Nie tylko względem wyglądu, ale i charakteru. Kiedy komuś dzieje się krzywda, musi zareagować, stanąć po stronie poszkodowanej osoby. Natomiast widok krwi ją paraliżuje. To najboleśniejsze wspomnienie, które nigdy nie opuści jej umysłu, jedynie będzie go zapełniać coraz bardziej i bardziej...

    Gdy po niecałej minucie znalazła się na drugim piętrze willi, w której zamieszkiwała wraz z ojcem i bratem, pochłonięta myślami, zderzyła się ze ścianą i upadła na zimną podłogę z hukiem. Delikatnie masując obolały punkt, momentami cicho sycząc z bólu, uchyliła wcześniej zamknięte prawe oko i po prawej stronie zobaczyła śmiejącego się z niej brata.
 - I z czego się chichrasz, kretynie! - zbulwersowana zaistniałą sytuacją, spróbowała ukryć swoje zakłopotanie.
 - Tak trudno się domyślić? - odpowiedział ironicznie, a po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju. Asami podniosła się, i usłyszała pukanie do drzwi. Zbiegła na dół, była pewna, że wie, kogo za chwilę ujrzy. Otworzyła drzwi - nie pomyliła się: był to listonosz, który trzymał w dłoniach trzy zapakowane w papier przesyłki i jeden list.
 - List dla adresata Asami Katsury, proszę podpisać - podał dziewczynie długopis, a gdy ta wyraźnym, przyjemnym dla oka pismem napisała swoje nazwisko w odpowiedniej rubryczce na kartce papieru, wyrwała mężczyźnie z dłoni pozostałe trzy paczki i krzyknęła krótkie "Do widzenia".
    Wbiegła do swojego pokoju, i z olbrzymią ekscytacją rozdarła kopertę. Wzięła głęboki oddech i po chwili wyjęła ze środka list, na który czekała od dwóch tygodni i powoli zaczęła tracić nadzieję na to, że trafi w jej ręce. Na środku tłustym pismem napisane było:
Z przyjemnością informujemy, iż siedemnastoletnia Asami Katsura została przyjęta do akademii muzycznej "Słodki Amoris". Jej pierwsze zajęcia odbędą się 24.11.2020r. [...].
Z uśmiechem odłożyła list wraz z kopertą na stolik nocny i ułożyła się na łóżku. Pogrążona w myślach, zasnęła.
  Obudziła się następnego dnia rano, wtulona w swojego pluszowego misia - choć wydaje się to dość dziecinne jak na siedemnastolatkę, nigdy się tym nie przejmowała. Spojrzała na zegarek - było już po ósmej, ale nie musiała się nigdzie spieszyć, gdyż nie chodziła do szkoły. Skończyła edukację rok temu, ze swoją guwernantką. Była bardzo wykształcona, ale postanowiła poczekać, aż trafi się szansa na studiowanie muzyki. Poszła więc na przesłuchanie do "Słodkiego Amorisa", i jak się okazało, dostała się. Spełniła jedno ze swoich największych marzeń.
  Ten poranek był bardzo przyjemny. Mimo, iż była to już dość późna jesień, przez okno wbijały się pojedyncze promienie słoneczne. Asami chwyciła więc wielką, puchową poduszkę i przyłożyła ją sobie do głowy.
  Po chwili postanowiła jednak wstać, gdyż dzisiaj miała zamiar pójść do centrum handlowego. Leniwie podniosła się do pozycji siedzącej i ujrzała swoje odbicie w lustrze wiszącym naprzeciw jej łóżka. Miała długie, sięgające za biodra czarne włosy i oczy o zbliżonym kolorze, natomiast jej blady odcień skóry idealnie komponował się z barwą włosów. Wiele dziewcząt zazdrościło jej sylwetki - miała w niej idealne wcięcie, spore piersi, nogi, które nie były ani za chude, ani za pulchne, wprost idealne. Dłonie Asami były zadbane, zaś paznokcie pomalowała kremowym lakierem z połyskiem. Mierzyła sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu.
  W końcu zdecydowała się wstać z łóżka. Zsunęła się na brzeg, postawiła nogi na bardzo zimnej podłodze, przez co dreszcz przez nią przeszedł. Wyciągnęła spod łóżka ciepłe kapcie, i delikatnie włożyła w nie stopy. Odetchnęła z ulgą i całkowicie wstała. Nigdy się nie garbiła - była wyuczona prawidłowej postawy i odpowiednich manier. Otworzyła szafę na maksymalną szerokość i zaczęła przebierać w ubraniach. Nie była chłopczycą, lubiła ładnie wyglądać, więc nigdy nie przechodziła obojętnie obok wystaw w sklepach. Mimo to, nigdy nie zasługiwała na miano typowej zakupoholiczki bądź tapeciary, ani nic z tych rzeczy.
  W końcu zdecydowała się na sięgającą do kolan, miętową sukienkę w lolicim stylu. Na klatce piersiowej miała ona białą kokardkę, zaś na wysokości bioder biały pas wiązany dookoła talii. Ogólnie rzecz biorąc, sukienka była bardzo urocza i nikt nie mógł przejść obok niej obojętnie. Do tego włożyła grube, białe, gładkie rajstopy, nie zapominając o tym, że na dworze jest dość zimno. Dokładnie rozczesała włosy i lekko podkręciła je prostownicą. Pościeliła łóżko i wyszła z pokoju.
  Gdy tylko postawiła krok za drzwi, poczuła zapach naleśników. Zbiegła na dół, gdzie już przy stole w jadalni siedział jej ojciec wraz z bratem. Cicho zasiadła przy stole, wiedząc, że za chwilę dostanie ochrzan z góry do dołu od jej ojca za spóźnienie się na śniadanie. Jednak po paru minutach, on wciąż milczał, więc postanowiła, że pierwsza zabierze głos:
- Tato, przepraszam - powiedziała cicho, oczekując reakcji, jednak jej ojciec wciąż milczał. - Czy wszystko w porządku? - spytała, patrząc na niego spod oka.
- Tak, jest nawet lepiej, niż mogłoby się wydawać - odparł. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego Haruki i Asami nie widzieli od bardzo dawna. - Myślę, że jesteście na tyle duzi, by zdać sobie sprawę z tego, że każdy ma prawo zapomnieć o przeszłości i iść dalej, prawda?
- I co w związku z tym? - do rozmowy wdarł się Haruki, który rozłożył się na krześle i skrzyżował ręce.
- Postanowiłem dać sobie drugą szansę i poznałem Lucie. Nie potrzebuję waszej akceptacji, ani tym bardziej zrozumienia, po prostu nie chcę, byście robili problemy - wstał od stołu i poszedł do swojego biura, gdzie spędzał większość swojego wolnego czasu.
  Nastolatkowie automatycznie zwiesili głowy w dół. Po policzkach Asami zaczęły spływać łzy. Właśnie obydwoje zdali sobie sprawę z tego, że ojciec jest na nich całkowicie obojętny. Dla niego mogłoby ich w ogóle nie być...
  Asami wstała i poszła do łazienki. Wypłukała szczoteczkę, nałożyła na nią pastę i zaczęła myć zęby. Po dwóch minutach intensywnego szczotkowania wypłukała jamę ustną i odłożyła również wypłukaną szczoteczkę. Położyła zaciśnięte pięści na połyskującej umywalce i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Westchnęła cicho, po czym chwyciła swoją kosmetyczkę z półki. Wyciągnęła tusz do rzęs i parę razy przejechała pędzelkiem po swoich gęsto ułożonych, czarnych, aksamitnych rzęsach. Następnie wyjęła pomadkę i za jej pomocą nawilżyła swoje usta, dzięki czemu przybrały one lekko różowy kolor i zaczęły przypominać dwie wisienki.
  Zeszła na dół, chwyciła kurtkę, założyła buty i wyszła na zewnątrz. Postanowiła, że najpierw pójdzie do butiku porozglądać się za jakimiś ubraniami. Tak też zrobiła. Zaczęła przebierać między półkami i wieszakami. Do kupienia były głównie swetry, ciepłe bluzy, narzutki, grube spodnie, dżinsy ze sztywnego materiału.. Westchnęła cicho, wyrażając swoje niezadowolenie. Z markowego sklepu powstał ciucholand. Kiedy zaczęła zbierać się do wyjścia, zauważyła schorowaną staruszkę, którą opiekował się chłopak parę lat starszy od Asami.
- Wygląda jak ona.. - wskazała palcem na Katsurę, wyraźnie nie starając się tego ukryć.
- Babciu, chodźmy już, pewnie jesteś zmęczona.. - wyprowadził starszą kobietę ze sklepu, przed czym skinął głową przed nastolatką, pragnąc przeprosić za zachowanie starszej kobiety.

  Dziewczyna kompletnie straciła humor. Wyszła ze sklepu. Zauważyła nieopodal znajdującą się ławkę, na której usiadła. Gdyby jeszcze było mało, zaczął padać śnieg z deszczem. Spojrzała swoim bluzgającym spojrzeniem na niebo, wstała i pobiegła do domu. Nie chciała szukać żadnego schronienia, gdyż wiedziała, że obecny stan pogody utrzyma się dość długo. Po drodze poślizgnęła się na lodzie, który już zdążył się mocno zmrozić, przez co prawie wywaliła się na twardą powierzchnię, jaką stanowił chodnik. Od zderzenia z gruntem uratował ją pewien chłopak, który stanowczo odbiegał swoim stylem od innych. Był jak Asami, która uwielbiała lolicie ubrania i też zawsze wyróżniała się w tłumie. Popatrzyła się wgłąb jego dwukolorowych oczu. Były.. puste. Nie było w nich chęci do życia. Sam chłopak wyglądał tak, jakby właśnie stracił coś ważnego. Wnet, niebo się rozjaśniło i deszcz wraz ze śniegiem ustał. Asami otrząsnęła się i szybko wstała.
- Dziękuję - powiedziała wyraźnie zakłopotana: nigdy nie była tak blisko jakiegokolwiek chłopaka, nawet własnego ojca.
- Na przyszłość lepiej uważaj - po tych słowach odszedł, zaś Katsura przez chwilę zdezorientowana stała w miejscu. Wydawało jej się, że skądś go zna, a raczej była tego pewna...

  Jeśli chodzi o zdarzenia z przeszłości, pamiętała tylko wypadek swojej matki. Wielką kałużę krwi i rozmazujący się obraz. Potem jest pustka. Zawsze ją to denerwowało. Chciała sobie coś przypomnieć, ale nie mogła. W tym momencie, tułała się po mieście bez celu. Pomimo niesprzyjającej pogody, nie chciała wracać do domu. Zaczęła kaszleć, kichać i zrobiła się na twarzy czerwona. Widziała podwójnie, miotała się na wszystkie strony. Parę razy zdążyła na kogoś wpaść w tym tłumie. Wszyscy pędzili w jednym kierunku, zaś jedynie Asami szła w przeciwnym. W końcu sama nie wiedziała, gdzie się znajduje...
----

wtorek, 3 maja 2016

Chapter 00 - Prolog


,,Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym."
~Jan Paweł II


    Drzewa, w których nie było widać choć krzty żywoty - łyse, ubrane w biały kożuch. Budynki, które obrósł biały puch od góry do dołu. Każda plama czerwonej substancji byłaby widoczna na tym białym podłożu - tak zwanym śniegu, który tej zimy wyjątkowo często padał, i jego ilości były wyjątkowo duże. Była to jedna z najbardziej srogich zim w Appolose Plains*, małej miejscowości położonej na obrzeżach Japonii. 
    Przez ulicę właśnie miała zamiar przejść dojrzała kobieta w podeszłym wieku, a u jej boku znacznie młodsza dziewczyna - jej córka w wieku dwudziestu siedmiu lat, obecnie żona i matka dwójki dzieci. Była ona bardzo znaną piosenkarką, uznawaną za jedną z najbardziej utalentowanych artystek bieżącego wieku. 
     Na słupie zabłysło zielone światło, oznajmujące, iż pieszy mogą przejść przez jezdnię. Zdążyła postawić około piętnaście kroków, gdy nagle zza rogu wyjechał czarny, sportowy samochód. Usłyszała ostre hamowanie, a potem... ujrzała nicość. Zmarła na miejscu... 

      Była to rocznica jej śmierci. Ten sam biały puch ponownie przykrył ziemię - zresztą, co roku się to zdarza choć raz w tym sezonie. Jednak Asami kojarzył się on jedynie z bólem, wręcz najgorszym jego znaczeniem. Ze zwieszoną ku dole głową, szła w kierunku bloku, w którym obecnie zamieszkiwała - właśnie wracała z ojcem i bratem z cmentarza. Tylko w tym miejscu mogła ,,porozmawiać" z tak cenną dla niej osobą, którą los odebrał jej tak szybko. Pozostawały tylko dwa pytania bez odpowiedzi: dlaczego ona? co ona takiego zrobiła?
      Życie nigdy jej nie oszczędzało. Po śmierci matki, jej ojciec popadł w głęboką depresję - nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje, a raczej zdążyło już stać. Obwiniał samego siebie. Zaniedbał ją, jej brata, oraz całą rodzinę. Nie odbierał telefonu od ocalałej w wypadku teściowej - babci swoich dzieci, która niedługo później zmarła na białaczkę. Wtedy w stu procentach zrozumiała, że życie nie jest takie kolorowe, jak kiedyś jej się wydawało.
      Zaczęła się zadawać z najgorszym towarzystwem w okolicy - bandą niebezpiecznych typów, co teraz można powiedzieć, że wyszło jej na dobre. Doświadczenie po doświadczeniu i kolejne doświadczenie... Przeżyła tak wiele, chociaż obecnie ma siedemnaście lat i dotychczas zupełnie normalne życie. Cóż, byłoby normalne, gdyby nie fakt, że parę miesięcy temu odkryła swoje zamiłowanie do muzyki, które odziedziczyła po zmarłej matce...

W jakim kierunku pójdzie?
      

Appolose Plains* - wymyślone przeze mnie miasto na potrzeby tego opowiadania.


Informacja #1

    Z dniem dzisiejszym (po mojej długiej nieobecności) postanowiłam, iż zacznę pisać to opowiadanie od początku - oczywiście, nie zmieniając fabuły, acz widzę wiele niedopracowań z mojej strony i chociażby korekta tych wypocin nic tutaj nie pomoże. Starych postów nie usunę, ale dopiszę do ich tytułów "Stara wersja", by nie było z tym problemów.

 Z góry przepraszam za tak długą nieobecność - nie, samochód mnie nie potrącił, pies mnie nie zagryzł, nie pocięłam się mydłem w proszku ;//

Pozdrawiam!