Muzyka - niezawodny lek na wszystkie problemy.
Odkąd postanowiłam zdać do Słodkiego Amorisa, nie robię nic poza ciągłymi ćwiczeniami. Chcę się tam dostać tylko dlatego, bo zasłużyłam. A przy okazji poznać tak wiele ciekawych osób!
***
Na zewnątrz ciągle pada śnieg. Ta pora roku jest taka ponura. Nie kojarzy się z niczym dobrym, poza wieczorami przy kominku z kubkiem gorącej czekolady i jakąś ciekawą książką. Nagle, rozległ się odgłos trzaśnięcia drzwiami.
- Wróciłem - Asami usłyszała głos swojego ojca.
- Tato... - zaczęła. - Bo wiesz, są przesłuchania do Słodkiego Amorisa..
- I co w związku z tym? - zapytał, zdejmując buty.
- Chcę spróbować swoich sił. Jest szansa na stypendium, więc czemu nie? - spojrzała na niego, oczekując odpowiedzi. Zapadła krępująca cisza.
- Idę spać, jestem zmęczony, a jutro kolejny 'piękny' dzień - zręcznie ominął jej pytanie, kierując się do swojej sypialni.
Asami spuściła głowę. Nawet jeśli się nie zgodzisz, i tak tam pójdę, pomyślała, po czym również skierowała się do swojego pokoju. Padła na łóżko, zamykając oczy i zasypiając nadzwyczaj szybko.
Dzwonek dzwonił już od jakiś pięciu minut, ale nastolatka spała jak zabita, i dopiero teraz ten łoskot ją obudził. Przeklinała w myślach budzik, gdy nagle sobie przypomniała, że dzisiaj jest ważny dzień. Natychmiast zerwała się z łóżka, by wybrać stosowny strój, odpowiednio się uczesać i takie tam...
Po około godzinie, była już gotowa do wyjścia. Chwyciła klucze, i wychodząc zamknęła drzwi. Trzymała się za nadgarstek, by go spróbować opanować, ponieważ trząsł się odkąd wyszła. Stanęła przed wielką, pozłacaną bramą, na której widniał wyryty napis "Słodki Amoris". Uchyliła ją lekko. Kiedy postawiła krok na chodniku tej szkoły, jej życie zmieniło się o 180 stopni...
- Pani dyrektor, jest pełno kandydatów, nie zdołamy ich wszystkich dzisiaj przesłuchać - rzekł jeden z nauczycieli, wyglądając przez okno.
- A więc, przesłuchania muszą odbywać się kilka dni - wyszła z gabinetu, trzymając w ramionach śpiącego psa.
Ku jej zdziwieniu, zwykle korytarz, na którym jest spokojnie, był wypchany po brzegi 'młodymi talentami'.
Asami wcisnęła się przez zatłoczone wejście i próbowała przecisnąć się przez te tłumy. Lekko mogła złapać oddech, ale parła dalej, myśląc o tym, jak wielce byłaby szczęśliwa, gdyby ją przyjęli. Nagle, ktoś się przesunął, przez co upadła na podłogę tuż przed panią dyrektor.
- Wszystko dobrze, dziecko? - wyciągnęła w jej stronę rękę.
- T-Tak - odpowiedziała, lekko zakłopotana. Wstała, otrzepując się i uśmiechając w stronę starszej pani. - Nazywam się Asami, proszę pozwolić mi spróbować swoich sił w egzaminie wstępnym! - w jej oczach widać było olbrzymią determinację, bardzo rzadko spotykaną u tak młodych i niepewnych siebie ludzi.
- Proszę bardzo! - kobieta szeroko się uśmiechnęła. - Chodź za mną, pan Farazowski już czeka - ruszyła w stronę sali, w której odbywały się przesłuchania.
Weszła do środka. Sala była ogromna. Znajdowała się w niej scena wraz z kurtyną, miejscem dla widowni, oraz 3 siedzenia przed sceną, z pewnością dla nauczycieli. Weszła po schodkach. Znalazła się przed wszystkimi. Wzięła głęboki oddech. W tym momencie lekko się zestresowała. Próbując to ukryć, siadła przy pianinie i zaczęła grać. Kropelki potu spływały jej po czole. Starała się bardziej niż zwykle. Chciała wykorzystać tą szansę i dostać stypendium. Chciała być taka, jak jej mama, która również uczyła się w tej szkole.
Po około 10 minutach usłyszała brawa. Spojrzała się w stronę nauczycieli.
- Jesteś naprawdę utalentowana! Zasługujesz na to stypendium! - rzuciła dyrektorka, uśmiechając się. Postawiła psa na podłodze, jednocześnie uwalniając tą wcześniej obezwładnioną bestię, która zwie się Kiki.
Asami zbiegła ze sceny i pobiegła w stronę kobiety. Mocno ją przytuliła.
- Dziękuję! Dzięki pani mogę spełnić swoje marzenia - powiedziała, dalej trzymając kobietę w uścisku.
- Lysandrze, a Ty jak oceniasz występ? - zapytał nagle pan Farazowski, patrząc na młodzieńca.
- Piękna muzyka. Sama ją komponowałaś? - odparł chłopak, zadając pytanie Asami.
- T-Tak.. cieszę się, że Ci się podoba - puściła dyrektorkę, pozwalając jej oddychać. Była lekko zdziwiona, bo wcześniej nie zauważyła swojego idola.
- Jesteś bardzo żywiołowa - zaśmiała się staruszka. - Lysander, czy mógłbyś ją oprowadzić po szkole? Myślę, że Nataniel ma teraz inne sprawy na głowie - dodała po chwili, już wychodząc z nauczycielami z sali.
- A więc, chodź za mną - ruszył w stronę wyjścia z sali. Dziewczyna posłusznie za nim poszła.
- Nie jestem pewien, czy mogę teraz wyjść na korytarz, uwzględniając to, jak wiele jest tam.. ludzi - westchnął, wyglądając przez lekko uchylone drzwi.
- Czyli bycie znanym ma też swoje złe strony - zaśmiała się, znowu próbując opanować nadgarstek, który trząsł się pod wpływem wielu emocji.
- Co jest? Lysiu, boisz się wyjść? - wnet usłyszeli dziewczęcy głos. Asami odwróciła się. Zauważyła białowłosą, naprawdę śliczną dziewczynę z wręcz złotymi oczami.
- Nie chodzi o to, że się boję. Raczej nie chcę, żeby mnie otoczyły ze wszystkich stron - stwierdził, spoglądając w stronę Rozalii.
- Ja muszę się stąd jakoś wydostać, umówiłam się z Leo! - podeszła bliżej drzwi.
- Nie ma tutaj drugiego wyjścia? - spytała Asami, rozglądając się dookoła.
- Jest, niestety zamknięte - odparła Rozalia.
- Wszyscy sobie idą..? - stwierdził Lysander.
Roza już spokojnie wyszła na korytarz.
- A więc... Asami, tak? - Lysander na nią spojrzał.
- T-T-Tak - zająknęła się, lekko przy tym czerwieniąc. Zestresował ją fakt, że została sama z tym, którego zawsze podziwiała.
- Spokojnie, nie zjem Cię - uśmiechnął się lekko, przez co dziewczyna się rozluźniła (aut. Upewniła się, że Lys jej nie zje xD).
- Tak więc, od czego zaczynamy, mój przewodniku? - zaśmiała się, wprawiając w zakłopotanie Lysandra.
- Nie mam zbyt dobrej orientacji w terenie, ale tą szkołę znam jak własną kieszeń - powiedział, kierując się w stronę sali śpiewu.
Weszli do środka. Sala oddzielona była ścianką ze szkłem. W pierwszej części były instrumenty, a w drugiej mikrofon i cały sprzęt.
- Nieźle.. - zdołała powiedzieć tylko tyle, rozglądając się po pomieszczeniu.
Na ścianach wisiały dyplomy i złote oraz srebrne medale - nie było ani jednego brązowego.
- Chodźmy dalej. Do sali tanecznej - drugiego domu pana Borysa - odparł chłopak, rzekł prowadząc Asami.
W tej sali było mnóstwo wolnej przestrzeni. Na ścianach wisiały lustra, zaś w rogu sali stał regał z rzeczami pana Borysa. Dziewczyna stanęła w rozkroku na środku sali, patrząc się na swoje odbicie w lustrze. Lys podszedł do niej, również patrząc się w lustro.
- Umiesz tańczyć? - spytał, przechylając głowę w lewą stronę.
- Trochę - odparła, prostując się.
- A śpiewać? - zadał kolejne pytanie.
- Też trochę - odpowiedziała, rumieniąc się.
- Jesteś skromna, co? - uśmiechnął się.
Nagle zgasło światło i słychać było przekręcenie zamku. Ktoś zamknął drzwi od sali.
- Co się dzieje? - zapytała Asami, licząc na konkretną odpowiedź od strony nowego znajomego.
- Ktoś widocznie nas zamknął. Na pewno nie był to Borys, nie ma go dzisiaj - odpowiedział, podchodząc do drzwi.
Spróbował je otworzyć, ale nie udało się.
- C-Co teraz? Jest późno, a dyrektorka zniknęła razem z całym tłumem - dziewczyna zaczęła panikować. Chciała zachować zimną krew, ale jej się to nie udawało.
- Najwyżej zostaniemy tu na noc. Rano ktoś musi otworzyć drzwi - odpowiedział Lys, po którym nie było widać, by się przejmował tą sytuacją.
Ojciec mnie zabije. Będzie wściekły, że nie wróciłam na noc do domu, myślała, patrząc to w lewo, to w prawo.
- Gdybyśmy mieli przy sobie telefon, moglibyśmy do kogoś zadzwonić - westchnął białowłosy, odchodząc metr dalej od drzwi. - Bez nerwów, jak już mówiłem, nie zostaniemy tu na całą wieczność.
Postanowione. Po 18-stce się wyprowadzam, powiedziała do siebie w myślach dziewczyna. Zsunęła się po ścianie. Jej powieki opadły. Lysander usiadł obok niej. Jej głowa zaczęła zsuwać się lekko w prawo, przez co osunęła się na ramię chłopaka. Zignorował ten fakt, nie chcąc budzić nowej znajomej. Obydwoje zasnęli bardzo szybko.
- Zamknęłam tego piosenkarzynę i jego nową dziewczynę w sali tanecznej - rzekła dumnie blond-włosa dziewczyna z toną makijażu na twarzy.
- Hmm? Mówisz o Lysandrze i tej, która liczy na stypendium? - dopytywała się Li.
- Tak, właśnie o tej dwójce. Kiedy wyeliminujemy Lysandra, same zdobędziemy mnóstwo fanów! On zacznie gasnąć, a my zabłyśniemy! - z olbrzymią determinacją, zmarszczyła brwi, parszywie się uśmiechając.
- Fajna motywacja - odparła Charlotte, nie odzywająca się od dłuższego czasu.
- Gdzie ona jest? - powtarzał ciągle mężczyzna chodzący wte i wewte po całym domu. Liczył, że córka siedzi w którymś z pokoi, ale im dłużej szukał, tym bardziej trzymał się przekonania, że jej nie znajdzie. - Niemożliwe... moja córeczka uciekła z domu? - pobiegł do jej pokoju i otworzył szafę. Było w niej pełno jej ubrań, więc nie mogła uciec. Odetchnął z ulgą, osuwając się po ścianie i zasypiając w pozycji siedzącej.
- Umiesz tańczyć? - spytał, przechylając głowę w lewą stronę.
- Trochę - odparła, prostując się.
- A śpiewać? - zadał kolejne pytanie.
- Też trochę - odpowiedziała, rumieniąc się.
- Jesteś skromna, co? - uśmiechnął się.
Nagle zgasło światło i słychać było przekręcenie zamku. Ktoś zamknął drzwi od sali.
- Co się dzieje? - zapytała Asami, licząc na konkretną odpowiedź od strony nowego znajomego.
- Ktoś widocznie nas zamknął. Na pewno nie był to Borys, nie ma go dzisiaj - odpowiedział, podchodząc do drzwi.
Spróbował je otworzyć, ale nie udało się.
- C-Co teraz? Jest późno, a dyrektorka zniknęła razem z całym tłumem - dziewczyna zaczęła panikować. Chciała zachować zimną krew, ale jej się to nie udawało.
- Najwyżej zostaniemy tu na noc. Rano ktoś musi otworzyć drzwi - odpowiedział Lys, po którym nie było widać, by się przejmował tą sytuacją.
Ojciec mnie zabije. Będzie wściekły, że nie wróciłam na noc do domu, myślała, patrząc to w lewo, to w prawo.
- Gdybyśmy mieli przy sobie telefon, moglibyśmy do kogoś zadzwonić - westchnął białowłosy, odchodząc metr dalej od drzwi. - Bez nerwów, jak już mówiłem, nie zostaniemy tu na całą wieczność.
Postanowione. Po 18-stce się wyprowadzam, powiedziała do siebie w myślach dziewczyna. Zsunęła się po ścianie. Jej powieki opadły. Lysander usiadł obok niej. Jej głowa zaczęła zsuwać się lekko w prawo, przez co osunęła się na ramię chłopaka. Zignorował ten fakt, nie chcąc budzić nowej znajomej. Obydwoje zasnęli bardzo szybko.
- Zamknęłam tego piosenkarzynę i jego nową dziewczynę w sali tanecznej - rzekła dumnie blond-włosa dziewczyna z toną makijażu na twarzy.
- Hmm? Mówisz o Lysandrze i tej, która liczy na stypendium? - dopytywała się Li.
- Tak, właśnie o tej dwójce. Kiedy wyeliminujemy Lysandra, same zdobędziemy mnóstwo fanów! On zacznie gasnąć, a my zabłyśniemy! - z olbrzymią determinacją, zmarszczyła brwi, parszywie się uśmiechając.
- Fajna motywacja - odparła Charlotte, nie odzywająca się od dłuższego czasu.
- Gdzie ona jest? - powtarzał ciągle mężczyzna chodzący wte i wewte po całym domu. Liczył, że córka siedzi w którymś z pokoi, ale im dłużej szukał, tym bardziej trzymał się przekonania, że jej nie znajdzie. - Niemożliwe... moja córeczka uciekła z domu? - pobiegł do jej pokoju i otworzył szafę. Było w niej pełno jej ubrań, więc nie mogła uciec. Odetchnął z ulgą, osuwając się po ścianie i zasypiając w pozycji siedzącej.
---
Więc... koniec 1 rozdziału. Szybko go napisałam, prawdę mówiąc, pierwszy raz w życiu napisałam rozdział tak szybko xD Przynudzam? Tak, wiem. Nevermind. Rozdziały będą mniej więcej takiej długości. Cóż, mogą wypaść raz trochę dłuższe, raz krótsze, to zależy od paru czynników. Dobra... nie chcę już nikogo zanudzać. Mam nadzieję, że jak na razie się podoba.. Miłego wieczoru~